niedziela, 28 października 2018

Końce i początki

Synod, synod i po synodzie... Ale to dopiero początek!

Dzisiaj uczestniczyliśmy w mszy św. kończącej synod. Modliliśmy się, aby synod przyniósł owoce i by dokument końcowy (streszczenie dokumentu dostępne tutaj) został wcielony w życie zgodnie z Bożym zamysłem.

Ostatni raz w takich okolicznościach spacerowaliśmy po ulubionych ulicach Rzymu.
Jedliśmy pizzę, lody, piliśmy caffe i cappuccino. Pstrykaliśmy selfie. Wymieniliśmy się naszymi przeżyciami. Teraz pakujemy walizki i jutro ruszamy w drogę powrotną. Będziemy w swoich (archi)diecezjach dzielić się doświadczeniem Rzymu i synodu.
Papież Franciszek w procesji wejścia.


We Włoszech także spaliśmy godzinę dłużej, co w obliczu wczorajszego spotkania integracyjnego miało znaczenie. O 6:25 opuściliśmy Dom Polski, aby dotrzeć na Plac św. Piotra możliwie najwcześniej, czyli pierwszym dziennym pociągiem. To było dobre posunięcie! Nasze wyjątkowe, żółte bilety wstępu zapewniły nam miejsca siedzące w Bazylice Św. Piotra na mszy św. kończącej synod dot. młodzieży, wiary i rozeznawania powołania". Pan Bóg także i dziś szczodrze nas obdarowywał, na przykład miejscami przy samej barierce, ogradzającej wiernych od procesji wejścia, w której wypatrzyliśmy m.in. Ojców Synodalnych oraz Papieża Franciszka.

Żółta wejściówka to dobra wejściówka.


Do Celebracji Świętych Misteriów mieliśmy ponad 2 godziny, więc mogliśmy się wyciszyć i przygotować do modlitwy. Sprzyjał temu fakt, że od 8:30 chóry przygotowywały się do śpiewu chorału gregoriańskiego. Ku naszej radości, w tym czasie spotkaliśmy ks. Abp Stanisława Gądeckiego, Przewodniczącego KEP, Metropolitę Poznańskiego, który nas pozdrowił i potwierdził, że wie o naszym towarzyszeniu synodowi, oraz ks. bp Marka Solarczyka, który jak zawsze przywitał nas bardzo serdecznym uśmiechem, mówiąc, że właśnie wypatrywał nas w gronie wiernych. 

Przed mszą św. Jak widać, nastroje bardzo dobre :)


Msza św. kończąca synod rozpoczęła się o godzinie 10:00. Procesja wejścia była dla nas wyjątkowa, ponieważ kolejny raz podczas pobytu w Rzymie mieliśmy okazję spotkać Papieża Franciszka, następcę Św. Piotra. Ojciec Święty był bardzo skupiony. Mijał nas w odległości ok. 2 metrów, więc mogliśmy to zaobserwować. W homilii Papież powiedział: "Chciałbym powiedzieć ludziom młodym, w imieniu nas wszystkich dorosłych: przepraszam, jeśli często was nie wysłuchaliśmy; jeśli zamiast otwierać dla was serce, napełnialiśmy wasze uszy. Jako Kościół Jezusa pragniemy słuchać was z miłością, będąc pewnymi dwóch rzeczy: że wasze życie jest cenne dla Boga, ponieważ Bóg jest młody i kocha ludzi młodych; i że wasze życie jest cenne również dla nas, a wręcz konieczne, aby iść naprzód." (pełna treść homilii tutaj)  Msza św. trwała ok. 1,5 h, była piękna. Choć młodzi pielgrzymi sygnalizowali, że ciężko było się im skupić, gdy inni wierni korzystali z telefonów komórkowych, ich postawa podczas Transsubstancjacji była nieodpowiednia, a podczas procesji ciężko było uniknąć "zgniecenia".






Misjonarze wokół nas!

Pod koniec mszy św. słyszeliśmy grzmoty i widzieliśmy błyskawice. Podczas modlitwy Anioł Pański jeszcze padało, lecz temperatura była wysoka, a w pozostałej części dnia aura sprzyjała wędrówkom po uliczkach Wiecznego Miasta.




Zjedliśmy pyszne lody. Obie skosztowałyśmy smaku gorgonzola z orzechem włoskim, który - uwaga! - był naprawdę smaczny. Agata z "różnodiecezjalną" ekipą zjedli jeszcze pizzę, a poza tym włóczyli się po Wiecznym Mieście, oddając się rozmowom i wymianie doświadczeń. Luiza z Olą z diecezji siedleckiej ruszyły wzdłuż Tybru i odkryły piękne, wąskie, można by powiedzieć: typowo włoskie uliczki. Wypiły kawę przy ladzie, jak to mają w zwyczaju miejscowi. Po drodze powierzyły swoje sprawy Bogu w dwóch przepięknych kościołach, w tym Santa Maria in Trastevere. To było doskonałe uwieńczenie pobytu w Rzymie! Jakże miły był odjazd ze stacji San Pietro, gdy przypadkowo spotkałyśmy ks. prałata Alberta Warso (już na pewno znanemu Wam wszystkim) z ekipą tarnowską (Olę i Grześka też już znacie)! Otrzymaliśmy włoski przysmak na wieczorną integrację.
Wszyscy mają mango, mam i ja!










Jako że wszystkie drogi krzyżują się w Rzymie, i nasza pielgrzymkowa grupa dzieliła się kilkukrotnie, by potem znów "przypadkowo" się spotkać i ponownie udać się w swoją stronę. Ostatecznie spotkaliśmy się o 19:00 na kolacji w Domu Polskim, następnie na wspólnej modlitwie, podsumowaniu tegoż wyjazdu (tzw. plusy i minusy), coby wynieść wnioski na przyszłość. Zjedliśmy deser od ks. Alberta oraz inne doskonałe na takie okazje przekąski.
Lubimy to!

Nadszedł czas na powrót do domu, aby przywieźć trochę włoskich doświadczeń oraz młodzieńczego entuzjazmu. :) Jutro meldujemy się z drogi.

Dobrej nocy +
Agata i Luiza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz