Synod, synod i po synodzie... Ale to dopiero początek!
Dzisiaj uczestniczyliśmy w mszy św. kończącej synod. Modliliśmy się, aby synod przyniósł owoce i by dokument końcowy (streszczenie dokumentu dostępne tutaj) został wcielony w życie zgodnie z Bożym zamysłem.
Ostatni raz w takich okolicznościach spacerowaliśmy po ulubionych ulicach Rzymu.
Jedliśmy pizzę, lody, piliśmy caffe i cappuccino. Pstrykaliśmy selfie. Wymieniliśmy się naszymi przeżyciami. Teraz pakujemy walizki i jutro ruszamy w drogę powrotną. Będziemy w swoich (archi)diecezjach dzielić się doświadczeniem Rzymu i synodu.
Papież Franciszek w procesji wejścia. |
We Włoszech także spaliśmy godzinę dłużej, co w obliczu wczorajszego spotkania integracyjnego miało znaczenie. O 6:25 opuściliśmy Dom Polski, aby dotrzeć na Plac św. Piotra możliwie najwcześniej, czyli pierwszym dziennym pociągiem. To było dobre posunięcie! Nasze wyjątkowe, żółte bilety wstępu zapewniły nam miejsca siedzące w Bazylice Św. Piotra na mszy św. kończącej synod dot. młodzieży, wiary i rozeznawania powołania". Pan Bóg także i dziś szczodrze nas obdarowywał, na przykład miejscami przy samej barierce, ogradzającej wiernych od procesji wejścia, w której wypatrzyliśmy m.in. Ojców Synodalnych oraz Papieża Franciszka.
Żółta wejściówka to dobra wejściówka. |
Do Celebracji Świętych Misteriów mieliśmy ponad 2 godziny, więc mogliśmy się wyciszyć i przygotować do modlitwy. Sprzyjał temu fakt, że od 8:30 chóry przygotowywały się do śpiewu chorału gregoriańskiego. Ku naszej radości, w tym czasie spotkaliśmy ks. Abp Stanisława Gądeckiego, Przewodniczącego KEP, Metropolitę Poznańskiego, który nas pozdrowił i potwierdził, że wie o naszym towarzyszeniu synodowi, oraz ks. bp Marka Solarczyka, który jak zawsze przywitał nas bardzo serdecznym uśmiechem, mówiąc, że właśnie wypatrywał nas w gronie wiernych.
Przed mszą św. Jak widać, nastroje bardzo dobre :) |
Misjonarze wokół nas! |
Pod koniec mszy św. słyszeliśmy grzmoty i widzieliśmy błyskawice. Podczas modlitwy Anioł Pański jeszcze padało, lecz temperatura była wysoka, a w pozostałej części dnia aura sprzyjała wędrówkom po uliczkach Wiecznego Miasta.
Zjedliśmy pyszne lody. Obie skosztowałyśmy smaku gorgonzola z orzechem włoskim, który - uwaga! - był naprawdę smaczny. Agata z "różnodiecezjalną" ekipą zjedli jeszcze pizzę, a poza tym włóczyli się po Wiecznym Mieście, oddając się rozmowom i wymianie doświadczeń. Luiza z Olą z diecezji siedleckiej ruszyły wzdłuż Tybru i odkryły piękne, wąskie, można by powiedzieć: typowo włoskie uliczki. Wypiły kawę przy ladzie, jak to mają w zwyczaju miejscowi. Po drodze powierzyły swoje sprawy Bogu w dwóch przepięknych kościołach, w tym Santa Maria in Trastevere. To było doskonałe uwieńczenie pobytu w Rzymie! Jakże miły był odjazd ze stacji San Pietro, gdy przypadkowo spotkałyśmy ks. prałata Alberta Warso (już na pewno znanemu Wam wszystkim) z ekipą tarnowską (Olę i Grześka też już znacie)! Otrzymaliśmy włoski przysmak na wieczorną integrację.
Wszyscy mają mango, mam i ja! |
Jako że wszystkie drogi krzyżują się w Rzymie, i nasza pielgrzymkowa grupa dzieliła się kilkukrotnie, by potem znów "przypadkowo" się spotkać i ponownie udać się w swoją stronę. Ostatecznie spotkaliśmy się o 19:00 na kolacji w Domu Polskim, następnie na wspólnej modlitwie, podsumowaniu tegoż wyjazdu (tzw. plusy i minusy), coby wynieść wnioski na przyszłość. Zjedliśmy deser od ks. Alberta oraz inne doskonałe na takie okazje przekąski.
Lubimy to! |
Nadszedł czas na powrót do domu, aby przywieźć trochę włoskich doświadczeń oraz młodzieńczego entuzjazmu. :) Jutro meldujemy się z drogi.
Dobrej nocy +
Agata i Luiza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz